Dziś rok, jak umarł ojciec. Właśnie piątego maja, w dzień twoich imienin, Ireno. Było wtedy bardzo zimno i śnieg padał. Zdawało mi się, że tego nie przeżyję, tyś leżała zemdlona, jak martwa. Ale oto rok minął i już możemy o tym mówić, masz na sobie białą suknię, a twarz ci promienieje. (Zegar bije dwunastą) I wtedy też bił zegar. (Chwila milczenia) Pamiętam, że kiedy chowano ojca, grała muzyka, a na cmentarzu dano salwę. Był generałem, dowódcą brygady, ale mimo to niewielu ludzi szło za pogrzebem. Co prawda, padał wtedy deszcz. Siekący deszcz i śnieg.
Anton Czechow
Tłum. A. Sandauer